Nic nie poradzę na to, że jestem osobą, która lubi sobie pospać i wykorzystuje każdą okazję do relaksu. W ciągu dnia, gdy natłok obowiązków jest naprawdę duży rzadko kiedy mam czas by usiąść i nic nie robić lub zdrzemnąć się przez kilkadziesiąt minut, dlatego rano staram się wykorzystywać godziny snu do granic możliwości i nie lubię, gdy jakaś dziwna konieczność na siłę wyciąga mnie z łóżka.
Tak było właśnie dzisiejszego poranka. Usłyszałam dźwięk mężowskiego telefonu oznajmiający, że mąż wstaje by wyszykować się do pracy i z lubością przekręciłam się na drugi bok wiedząc, że mam jeszcze ponad dwie godziny snu. Normalnie zasnęłabym pewne w ciągu kilku sekund, jednak niemal od razu po przebudzeniu usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Mój mąż, który zawsze na noc kładzie sobie koło łóżka butelkę z wodą tym razem postawił szklankę i nieopatrznie ją zbił. Nie miał czasu zajmować się zbieraniem szkła i wycieraniem mokrej podłogi, bo tego dnia w pracy musiał stawić się wyjątkowo wcześniej, pracownik magazynu Przemyśl, dlatego to ja byłam zmuszona zwlec się z łóżka wcześniej niż zwykle. Chyba nie muszę mówić w jak złym byłam humorze i jak bardzo przeklinałam mężowską nieuwagę. Kto to widział, żeby we wtorek o szóstej rano zajmować się odkurzaniem pokoju i ścieraniem rozlanej wody?
Muszę przyznać, że poranna pobudka położyła się cieniem na cały mój dzień, bo przez to miałam zepsuty humor i byłam marudna. Wszystko przez nieuwagę męża!
Dodaj komentarz