Gdy parę miesięcy temu rozglądałem się za pracą w charakterze pracownika magazynu, nigdy nie pomyślałbym dzięki jakiemu zbiegowi okoliczności uda mi się tę pracę otrzymać. Wydawało mi się, że znalezienie zatrudnienia zajmie mi kilka długich miesięcy, podczas gdy cała akcja „praca” zajęła mi najwyżej kilka tygodni.
W drodze na jedną z kilku rozmów kwalifikacyjnych, w których wziąłem udział, wysiadając z samochodu pod dużym przeszklonym wieżowcem, w którym na czwartym piętrze mieścił się zarząd firmy, w której starałem się o pracę, zauważyłem, że przechodzący nieopodal mojego auta starszy mężczyzna zachwiał się na nogach i niespodziewanie upadł na ulicę. Nie wyglądał na kogoś, kto przed chwilą miał bliższe spotkanie z napojami wysokoprocentowymi, dlatego bez zastanowienia do niego podbiegłem. Gdy przewróciłem mężczyznę na plecy, okazało się, że ma lekko zasinioną twarz, a oddechu nie mogłem wyczuć. W minucie przypomniałem sobie wszystkie zasady udzielania pierwszej pomocy, których nauczyłem się na obozie harcerskim, i rozpocząłem intensywną reanimację starszego pana. W międzyczasie krzyczałem z całych sił, by ktoś mi pomógł. Po chwili obok mnie zjawiła się jakaś młoda kobieta, która natychmiast zadzwoniła po karetkę. Ręce odpadały mi od ciągłego uciskania mężczyzny w klatkę, jednak zauważywszy poprawę kolorytu jego skóry, pompowałem jego serce bez wytchnienia. Karetka przyjechała po zaledwie pięciu minutach i zabrała mężczyznę do szpitala. Po jakimś czasie okazało się, że mężczyzna, któremu pomogłem, był teściem prezesa firmy, w której miałem zamiar ubiegać się o pracę pracownika magazynu. W ramach podzięki za pomoc w uratowaniu rodziny, prezes przyjął mnie do pracy, pracownik magazynu Opole, bez przeprowadzania rozmowy kwalifikacyjnej!
Dodaj komentarz